Grosz wdowi

Za czasów Bolesława Chrobrego przybył do Polski wygnany ze swej ojczyzny biskup praski, Wojciech, syn księcia czeskiego, Sławnika i Strzeżysławy.

Władca polski przyjął go bardzo gościnnie, a ponieważ zmarł właśnie biskup gnieźnieński, Robert, miejsce jego, za sprawą księcia Bolesława, zajął biskup czeski.

Pewnej nocy biskup Wojciech miał dziwny sen. Śniły mu się dwa rzędy postaci, w jednym ubrane w białe szaty, a w drugim — w purpurę. Gdy zastanawiał się, co by też owe postacie mogły znaczyć, usłyszał głos niebieski, iż są to orszaki świętych, do których i on wkrótce zostanie przyjęty. Od tego czasu biskup Wojciech nieustannie przemyśliwał, jak by na to miano zasłużyć.

A sąsiadowała wówczas Polska od północnego wschodu z pogańskim ludem Prusów, którzy czcili jako bóstwa słońce, ogień oraz niektóre zwierzęta, ptaki i drzewa. Najwyższego swego kapłana nazwali Krywe.

Otóż biskup Wojciech postanowił nawrócić plemię Prusów na wiarę chrześcijańską. Bolesław Chrobry odradzał mu podejmowania tej misji, nazywając Prusów, barbarzyńcami, którzy nie pojmą nawet nauki jego, gdy jednak biskup stał nieugięcie przy swoim zamiarze, ofiarował mu dla obrony oddział najprzedniejszych rycerzy. Ale biskup na to odpowiedział:

— Nie godzi się, miłościwy panie, głosić wiary prawdziwej przy pomocy miecza i siły, prawda sama winna zwyciężyć!

Ustąpił król przed mądrością bogobojnego męża, a biskup Wojciech, wziąwszy ze sobą brata Gaudentego oraz kilku innych pobożnych mężów, przekroczył z nimi rzekę Osę, która była podówczas granicą między krajem Lechitów a ziemią pruską.

Lecz Prusowie, tak jako mówił książę Bolesław, nie pojęli nauki biskupa i uważali, że naśmiewa się on z ich bogów rodzinnych. Zaczęli więc prześladować biskupa i grozić mu śmiercią. Biskup Wojciech nie zważał jednak na to i głosił dalej ewangelię świętą. Tak przewędrował z towarzyszami swymi całe Prusy i przybył aż nad morze. Tutaj, zebrawszy naokoło siebie wielkie rzesze Prusów, odprawiał pewnego dnia na skalistym wzgórzu mszę świętą i modlił się gorąco o nawrócenie pogan. Prusowie zebrani wokoło sądzili, iż używa on czarów na zgubę ich bogów, a poduszczeni przez swych kapłanów, rzucili się na biskupa i zamordowali go. Stało się to w piątek 23 kwietnia anno domini 997. Dla większego urągowiska ciało biskupa poćwiartowali, a głowę odcięli i powiesili na sąsiednim dębie, gdzie pozostawała przez trzy dni. Ale oto orzeł biały siadł na drzewie i strzegł jej pilnie przed drapieżnym ptactwem. Potem zwłoki zakopali do ziemi i straż postawili przy grobie. Towarzyszy zaś biskupa, obiwszy ich i poturbowawszy, przepędzili z kraju, grożąc im śmiercią, gdyby ośmielili się powrócić.

Ilustracja do legendy: "Tak przewędrował z towarzyszami swymi całe Prusy i przybył aż nad morze. Tutaj, zebrawszy naokoło siebie wielkie rzesze Prusów, odprawiał pewnego dnia na skalistym wzgórzu mszę świętą i modlił się gorąco o nawrócenie pogan. Prusowie zebrani wokoło sądzili, iż używa on czarów na zgubę ich bogów, a poduszczeni przez swych kapłanów, rzucili się na biskupa i zamordowali go." (autor: Dominik Płóciennik)Gdy wieść o męczeńskiej śmierci biskupa Wojciecha dotarła do Gniezna, książę Bolesław wpadł w gniew wielki. Wysłał posłów do Prusów, grożąc im wojną straszliwą, jeśli nie wydadzą ciała męczennika.

Prusowie widząc, iż księciu Bolesławowi bardzo zależy na odzyskaniu zwłok biskupa, dali posłom polskim odpowiedź wielce pyszną i urągliwą:

„Dowiadujemy się, że Bóg twój, Wojciech, któregośmy zabili, jest drogi twemu sercu i pragnąc posiadać jego ciało usiłujesz nas atakować zbrojnie i wypowiedzieć nam wojnę. Zbrojnie nie możesz pozyskać ciała twego Boga, ponieważ jest pochowany w miejscu nieznanym i niedostąpnym dla ciebie i dla innych; natomiast jeśli pragniesz je mieć, jest to sprawa nie miecza, lecz srebra. Oddamy ciało, jeśli w zamian zgodzisz się zapłacić tyle srebra, ile zaważy".

Bolesław Chrobry wysłuchał z wielką przykrością bezczelnego oświadczenia posłów pruskich, pragnąc jednak odzyskać ciało świętego męczennika, powściągnął gniew swój i na warunki Prusów przystał. Wysłał też niezwłocznie do pogan swych duchownych i rycerzy, przydawszy im ze skarbca książęcego potrzebną ilość srebra Prusowie tedy przywieźli do swej stolicy Romowy ciało zabitego męczennika nasycone wonnymi olejkami. Zaczęto ważyć zwłoki świętego.

Posłowie polscy złożyli na szalę wagi wszystko przywiezione srebro, a było go na miarę najtęższego rycerza w zbroi. Lecz szala z ciałem świętego męczennika ani drgnęła.

— Toć to jakiś niegodziwe czary pruskie — szemrali coraz głośniej Polanie.

Księża i rycerze polscy, kto jeno miał co ze srebra, dokładali na wagę, lecz nic to nie pomagało: szala z ciałem świętego Wojciecha spoczywała wciąż na ziemi, jak gdyby ją kto wmurował.

Ilustracja do legendy: "Księża i rycerze polscy, kto jeno miał co ze srebra, dokładali na wagę, lecz nic to nie pomagało: szala z ciałem świętego Wojciecha spoczywała wciąż na ziemi, jak gdyby ją kto wmurował." (autor: Dominik Płóciennik)A właśnie przechodziła tamtędy uboga wdowa. Ta widząc, co się dzieje przystanęła i rzekła:

— Pozwólcie, zacni mężowie, że i ja złożę swój dar ubogi na wykup świętego męczennika.

To mówiąc wyjęła z torby ostatni swój srebrny grosik i złożyła na wadze.

I o dziwo! Szala ze srebrem opadła gwałtownie w dół, a ciało męczennika uniosło się w górę. Zaczęto ku powszechnemu zdumieniu odejmować z szali jedną sztukę srebra po drugiej, ale wciąż było go za dużo. Wreszcie na wadze został tylko jeden srebrny grosz wdowi. I wówczas obie szale zrównoważyły się.

Przelękli się Prusowie na widok tak wielkiego cudu i teraz dopiero zrozumieli, kogo zabili. Wziąwszy więc, zgodnie z umową jedynie grosz okupu za zwłok: świętego, odeszli ze wstydem.

Posłowie Bolesława zdjęli ciało męczennika z wagi i złożyli do wielkiej rzeźbionej szkatuły, a zabrawszy ze sobą wszystko przywiezione srebro, powrócili do kraju. Ciało męczennika spoczęło najpierw w klasztorze Św. Augustyna w Trzemesznie, następnie 20 października, przeniesiono je uroczyście do katedry w Gnieźnie. Tu zaczęły się dziać wkrótce liczne cuda: ślepi odzyskiwali wzrok, niemi —mowę, a paralitycy — władzę w chorych członkach.

Wieść o tych cudach rozeszła się szeroko po świecie i dotarła aż na dwór cesarza niemieckiego, Ottona III, który był właśnie chory. Cesarz tedy złożył ślubowanie, że zaraz po wyzdrowieniu odbędzie pielgrzymkę do grobu świętego męczennika, a gdy istotnie powrócił do zdrowia, wybrał się w uroczystą podróż do Gniezna. Chciał przy tym poznać księcia polskiego, Bolesława, którego imię powtarzano ze czcią w wielu zachodnich krajach.

A było to w roku tysięcznym, kiedy na świecie działy się dziwne rzeczy. Najpierw nastąpiło wielkie trzęsienie ziemi, a potem ukazała się kometa. Zjawiła się ona na niebie w dniu 14 lutego i przerażała ludzi swoim widokiem. Zaczęto wśród gminu głośno mówić o zbliżającym się końcu świata.

Ilustracja do legendy: "Bolesław Chrobry, dowiedziawszy się o podróży cesarza do Polski, wyjechał ku granicy na spotkanie dostojnego gościa i razem przybyli do Poznania, skąd boso wraz z całym dworem polskim i niemieckim udali się w pielgrzymkę do Gniezna. Książę polski, chcąc uczcić należycie cesarza, polecił wysłać całą drogę do Gniezna barwnym suknem, a lud okoliczny witał serdecznie idących monarchów." (autor: Dominik Płóciennik)Bolesław Chrobry, dowiedziawszy się o podróży cesarza do Polski, wyjechał ku granicy na spotkanie dostojnego gościa i razem przybyli do Poznania, skąd boso wraz z całym dworem polskim i niemieckim udali się w pielgrzymkę do Gniezna. Książę polski, chcąc uczcić należycie cesarza, polecił wysłać całą drogę do Gniezna barwnym suknem, a lud okoliczny witał serdecznie idących monarchów.

Podziwiał cesarz Otton zamożność kraju polskiego i piękną postawę jego rycerstwa i ludu.

Gdy przybyli do Gniezna, obaj władcy złożyli uroczysty hołd świętemu Wojciechowi, a cesarz ofiarował również dziękczynienie i dary za odzyskane zdrowie. Otton III, chcąc okazać obecnym, iż uznaje Bolesława za władcę niezależnego i godnego korony królewskiej, zdjął diadem cesarski ze swej skroni i włożył go uroczyście na głowę władcy polskiego, po czym wręczył mu włócznię św. Maurycego, jako symboliczną broń do walki z pogaństwem.

A potem przez wiele dni odbywały się w Gnieźnie igrzyska, śpiewy, pląsy oraz uczty wspaniałe, a po każdej z nich Bolesław kazał rozdawać złote i srebrne naczynia dworzanom i rycerzom cesarza Ottona. Na pożegnanie Bolesław Chrobry odprowadził cesarza aż do granicy państwa swego.

Biskup Wojciech stał się odtąd pierwszym świętym polskim i patronem Gniezna oraz gnieźnieńskiej katedry. Tak oto spełnił się sen jego o dwóch orszakach duchów: śnieżnobiałym i purpurowym. Stał się uczestnikiem orszaku w purpurowych szatach, czyli męczennikiem za wiarę.

 

źródło: "O Popielu, którego myszy zjadły oraz inne podania i legendy wielkopolskie" (Wyd. Poznańskie, 1984)

ilustracje: Dominik Płóciennik

Nie znaleziono żadnych wydarzeń

Zapisz się na newsletter